Inspiracja: Beyoncè -
Drunk In Love
Światła
Konohy powoli już gasły, jednak w dzielnicy rozrywkowej życie dopiero się
budziło. Jakiś czas temu spotkał ich wielki zaszczyt — zostali nauczycielami akademickimi.
Drużyna Ebisu: Moegi, Udon i Konohamaru rozsiedli się w barze i zamówili
alkohol i drobne przekąski. Towarzyszył im Shino — wprowadzał ich w świat
Akademii, przestrzegał przed wymyślnymi żartami uczniów, a także przekazywał im
użyteczne wskazówki.
Moegi
dyskutowała zawzięcie o czymś z Udonem, prawie nie dając mu dojść do słowa.
Shino milczał, może nawet spał? Przez jego okulary nie dało się dojrzeć oczu. A
Konohamaru nie dawała spokoju tylko jedna myśl. Obracał w palcach szklankę z
sake, podpierając głowę ręką. Znużonym wzrokiem omiatał bar; przyjdzie, czy nie
przyjdzie?, myślał.
Przecież
obiecała, że będzie.
Wziął
duży łyk sake, czując jak alkohol pali jego przełyk. Na jego policzki powoli
zaczął wstępować rumieniec. Ignorował otoczenie wokół siebie, mimo że Moegi
ciągle go zagadywała, próbując wkręcić w rozmowę. Siedziała obok niego,
zdecydowanie za blisko. Czuł zapach jej perfum, a jej rozpuszczone, rude włosy
opadały na ramiona. Zawsze się go słuchała, zawsze była na jego zawołanie.
Mogła być jego.
Poluźnił
granatową chustę, odsłaniając szyję. Mimo że na zewnątrz robiło się coraz
chłodniej, jemu było jakby tak na odwrót. Westchnął, powoli tracąc nadzieję.
Zakręcił szklanką i wziął kolejny łyk przezroczystego płynu, ba, on sam stawał
się przezroczysty, kiedy jej nie było obok.
Zanim
wyczuł jej chakrę, usłyszał jej głos.
—
Spóźniłam się? Ominęło mnie coś?
Przełknął
ślinę i poczuł uderzenie gorąca, a jego żołądek ścisnął się do rozmiaru
orzecha. Kątem oka zauważył, jak z twarzy siedzącej tuż obok Moegi znika
szeroki uśmiech.
Sarutobi
momentalnie zreflektował się, odsuwając od Moegi. Chciał, żeby Hanabi usiadła
obok niego. Swoją drogą, wyglądała pięknie. Konohamaru przyłapał się na tym, że
przyglądał jej się przez kilka dobrych sekund. Choć jej pruderyjny strój więcej
zasłaniał, niż odkrywał, wyobraźnia Konohamaru szalała, co nie uszło uwadze
Hanabi.
Usiadła
obok niego, a jej długie włosy zamiotły podłogę. Wraz z nią, do baru zawitał
kwiatowy zapach, oraz piękny, szeroki uśmiech. Serce Konohamaru zaczęło bić
szybciej. Patrzył, jak podnosi rękę, przywołując kelnera. Zamówiła to samo, co
on.
—
Co jest, Konohamaru-senpai?
Mlecznobiałe
oczy przyglądały mu się badawczo spod wachlarza długich, czarnych rzęs.
Pojedynczy kosmyk włosów opadał na jej czoło, wędrował po jej twarzy.
Konohamaru miał ochotę odgarnąć go, by widzieć całe jej oblicze.
Spędzali
ze sobą mnóstwo czasu, dzięki Naruto i Hinacie, którzy się pobrali. Konohamaru
traktował Naruto jak starszego brata, a Hinata, cóż, była starszą siostrą
Hanabi. To sprawiało, że często się widywali.
—
Nic, Hanabi-chan.
Wziął
łyk sake i odwrócił od niej wzrok. Mimo że uważał się za odważną osobę, ona go
onieśmielała. Pewna siebie, silna, piękna, pochodziła z poważanego klanu,
siostra żony Hokage. A on, mimo że był wnukiem Trzeciego Hokage, mimo że
trenował go sam Szósty, czuł się niepewnie w jej towarzystwie. Onieśmielała go
całą swoją osobą. Niejednokrotnie zbierał się na to, żeby wyznać jej swoje
uczucia, jednak zawsze panikował w ostatniej chwili.
—
Konohamaru pojutrze wyrusza na misję ze swoją drużyną — oznajmił Shino.
—
Oo, chyba nie muszę ci mówić, co cię spotka, jak Boruto spadnie chociaż włos z
głowy? — zapytała, kładąc zawadiacko głowę na jego ramieniu.
Przełknął
ślinę, rumieniąc się. Jej włosy łaskotały jego policzek, a ich zapach sprawiał,
że Konohamaru ledwo się kontrolował. Zauważył poirytowany wzrok Moegi, która
nagle podniosła się ze stołka.
—
Zapomniałam, że muszę coś jeszcze dzisiaj załatwić — oznajmiła, chwiejąc się.
Udon
momentalnie poszedł w ślady Moegi.
—
Odprowadzę cię. Trzymajcie się! — Machnął ręką i znalazł się obok dziewczyny.
Starał się ją objąć pod ramię, utrzymać jakikolwiek kontakt fizyczny, lecz ona
widocznie tego unikała.
Ironia
losu, Udon podkochuje się w Moegi, Moegi w nim, a on w Hanabi. Zastanawiał się,
czy dziedziczka klanu Hyūga również kogoś darzy romantycznym uczuciem. Zabrała
słodki ciężar swojej głowy z jego ramienia i wychyliła szklankę sake prawie
jednym haustem.
—
Ach, jakie mooocne! — zaśmiała się perliście. — Shino-san, napij się z nami!
Aburame
siedział prosto, nawet jego ręce sztywno leżały na blacie. Futurystyczne
okulary zasłaniały jego oczy, nie było sposób zgadnąć, na co w tym momencie się
patrzył.
—
Nie napiję się alkoholu, powód tego jest prosty...
—
Ech, zero zabawy z tobą, Shino-san! Jesteś sztywny, jak te twoje robaki! —
zaśmiała się.
Konohamaru
nie mógł powstrzymać uśmiechu. Hanabi powiedziała na głos to, o czym on myślał
od dłuższego czasu.
—
Czuję się urażony — oznajmił Aburame. — Opuszczam ten lokal, bawcie się dobrze.
—
Shino-san, żartowałam! — zawołała za nim, ale nie doczekała się odpowiedzi. — A
niech go zjedzą te robaki, jak się nie zna na żartach — wymruczała i napiła się
sake. Jej twarz robiła się coraz bardziej czerwona. Tak samo, jak i Konohamaru.
—
Senpai, mam nadzieję, że chociaż ty nie wymiękniesz? — Szturchnęła go w ramię.
—
Nie ma takiej opcji — zaprzeczył. — Chociaż przekąski po nich zostały. —
Uśmiechnął się i złapał pałeczkami kulkę takoyaki.
—
Właśnie, a tak się składa, że umieram z głodu. Poczęstuj mnie, senpai.
Konohamaru
uniósł brwi, słysząc niecodzienną prośbę. Uciekł wzrokiem gdzieś w bok,
zawstydzony bezpośredniością Hanabi.
—
Tam są pałeczki — powiedział, wskazując miejsce na ladzie.
—
Widzę, ale wolę od ciebie.
Serce
Sarutobiego waliło jak oszalałe, kiedy brał między pałeczki kulkę takoyaki, a
ręce trzęsły mu się jak jego dziadkowi. Chwycił jedną kulkę i skierował rękę w
stronę twarzy Hyūgi. Otworzyła usta, a po chwili pochłonęła przekąskę,
uśmiechając się błogo.
—
Pyszne!
Odwzajemnił
uśmiech i zwilżył gardło gorzkim płynem. Alkohol się kończył, lokal pustoszał,
a oni byli coraz bardziej wstawieni. Hanabi co chwilę przypadkowo
dotykała Konohamaru, a on nie pozostawał jej dłużny. Procenty płynące we krwi dodawały
mu odwagi. Elektryzująca chemia wisiała w powietrzu, kiedy przekomarzali się i
wymieniali uśmiechami.
Właściciel
lokalu poinformował, że za dziesięć minut zamykają. Konohamaru zostawił
pieniądze na ladzie, po czym podniósł się ze stołka; świat zawirował. Hanabi
już czekała na zewnątrz — kiedy ona zdążyła wyjść z lokalu? Chłodne, świeże
powietrze uderzyło w twarz mężczyzny, oczy przyzwyczajały się do półmroku.
—
Nie chcę jeszcze iść do domu — zakomunikowała, obracając się na pięcie. —
Chodźmy na plac.
Plac
zabaw pod szkołą dla dzieci-cywili był ich miejscem. Często się tam bawili i
spędzali czas. Przeważnie spotykali się większą grupą, dziewczyny plotkowały, a
chłopcy grali w piłkę. Kiedy nadchodził wieczór, przyjaciele szli do domu, a
oni zostawali, rozmawiając, patrząc się w niebo, rozmyślając o przyszłości.
Teraz,
kiedy wszyscy inni już dorośli, pozakładali własne rodziny, poprzeprowadzali
się do innych wiosek, albo umarli podczas wojny, to miejsce odwiedzali jedynie
Konohamaru i Hanabi.
Szli
ramię w ramię, nigdzie się nie śpieszyli. Dotarcie na plac zajęło im kilka
minut. Hanabi pobiegła w stronę huśtawki. Konohamaru patrzył, jak jej włosy
falują z każdym krokiem. Mimo że była już dorosłą kobietą, czasem zachowywała
się jak niepoprawna nastolatka.
—
Pobujaj mnie! — poprosiła, machając nogami.
Sarutobi
uśmiechnął się pod nosem i podszedł do dziewczyny. Pojedyńcza latarnia
oświetlała ich dwójkę. Stanął za Hanabi i ostrożnie wyciągnął rękę do przodu.
Dotknął jej pleców, dłoń zetknęła się z delikatnymi jak jedwab włosami, które
kaskadą opadały na jej łopatki, biodra i piasek otaczający huśtawkę. W ślad za
pierwszą, powędrowała druga ręka. Konohamaru celebrował ten moment, nawet jeśli
miał trwać tylko kilka sekund. Dla niego było to jak wygrana na loterii.
Wzmocnił dotyk i odepchnął Hyūgę od siebie, wprawiając huśtawkę w ruch. Po
krótkiej chwili dziewczyna wróciła, a on znów ją odepchnął. Z każdym jego
pchnięciem, chichot Hanabi robił się coraz głośniejszy, aż w końcu wybuchła
szczerym, niepohamowanym śmiechem. Piszczała, jak małe dziecko, a sam
Konohamaru nie mógł powstrzymać uśmiechu, którym go zaraziła.
Nagle,
zamiast odepchnąć Hanabi po raz kolejny, przyjął impet huśtawki na swoje
ramiona i klatkę piersiową. Chichot i śmiech ustał, ustępując jękowi zaskoczenia.
Sarutobi oplótł jej ciało swoimi ramionami, chowając głowę w jej włosach. Hyūga
zamarła, czując bliskość Konohamaru.
—
Nie potrafię dłużej tego w sobie dusić — wyszeptał. — Kocham cię, Hanabi-chan.
Dziewczyna
zacisnęła palce na łańcuchach huśtawki, kiedy z każdym wypowiedzianym przez
Sarutobiego słowem, przytulał ją coraz bardziej. Trawiła jego słowa, nie mogąc
uwierzyć w to, co słyszy.
Konohamaru
przełknął zalegającą w gardle ślinę; jej milczenie odebrał jako wyraz
odrzucenia. Poczuł rezygnację i zaczął powoli rozluźniać uścisk. Hanabi
gwałtownie się odwróciła, przywierając swoimi ustami do jego warg. Sarutobi
zamrugał, zaskoczony nagłością jej zachowania. Kiedy wplotła dłoń między jego
włosy, zamknął oczy i poddał się chwili, która była spełnieniem jego
najskrytszych marzeń. Musiał kucnąć, aby znaleźli się na tej samej wysokości.
Po kilkunastu sekundach Konohamaru oderwał swoje usta od twarzy Hanabi, by
zaczerpnąć powietrza.
—
Bałem się, że moje uczucia zniszczą naszą przyjaźń... — wyszeptał, patrząc jej
prosto w mlecznobiałe oczy.
—
...Ale ja czuję to samo — powiedziała, uśmiechając się szeroko. — Skoro tego
nie widziałeś, to słaby z ciebie shinobi.
Nawet
nie zauważyli, kiedy zaczął padać deszcz. Widzieli tylko siebie, nic poza tym.
Jednak kiedy ich włosy zamieniły się w mokre strąki, a przemoczone ubrania
zaczęły przyklejać się do skóry, w końcu oderwali się od siebie.
—
Chodźmy do ciebie — oznajmiła, pociągając go za rękę.
Zamrugał
zszokowany, jednak zanim się zorientował, biegł już ciągnięty przez Hanabi.
Światła i neony Konohy tworzyły malowniczy pejzaż, kiedy migały gdzieś po
bokach. Ich stopy co chwilę wpadały w kałuże, byli cali przemoknięci.
W
końcu dobiegli do mieszkania Sarutobiego. Otworzył drzwi i wpuścił ją przodem.
Już w przedpokoju zaczęła zdejmować ciuchy. Z każdą częścią garderoby, która
lądowała na podłodze, jego serce biło jeszcze mocniej, a oddech przyśpieszał.
—
Hanabi, jesteś pewna? — spytał, zrzucając z siebie po kolei ubranie.
—
Jesteśmy przecież dorośli, prawda?
Uśmiechnął
się szeroko, a ona popchnęła go na łóżko.
Jej
oczy lśniły niczym dwa księżyce.
***
Banshee: Jestem, żyję, wróciłam. Ktoś czekał?
:D
Udało mi się
ukończyć studia, więc w końcu jestem wolnym człowiekiem :D
Konohamaru
tak bardzo pasuje według mnie do Hanabi, że musiałam coś o nich napisać :3
Przeczytałam już kilka dni temu, ale jakoś nie spieszyło mi się z komentowaniem. :D
OdpowiedzUsuńPartówka urocza. Bardzo podobało mi się, jak opisałaś uczucia Konohamaru, uważam, że ładnie ci to wyszło z jego perspektywy. ;) I Ta końcówka - taka ze smaczkiem, aż chciałoby się ciągu dalszego.
Pozdrawiam i miło, że wróciłaś, bo ostatnio się zastanawiałam, czy coś jeszcze się tutaj pojawi. ;)
Hej! Miło, że jesteś <3
UsuńCieszę się, że się podoba :) Oj tak, znów niestety miałam przerwę, ale staram się wrócić na tyle, żeby regularnie coś dodawać <3
Dzięki za komentarz! :)
Widać, że alkohol potrafi namieszać im obojgu, ale to nawet lepiej, bo inaczej nigdy nie wyznaliby sobie uczuć! Jednopartówka urocza, aż mi serce szybciej biło, a uśmiech nie potrafił zejść z twarzy.
OdpowiedzUsuńCzekam na nowe notki od ciebie c:
Oo, nie zauważyłam wcześniej Twojego komentarza, gomenasai! <3
UsuńBardzo dziękuję za komentarz i cieszę się, że się podobało <3
Postaram się naskrobać coś nowego ;3
Cudo! Chociaż przyznam się szczerze, zwyrol i nieczuła baba ze mnie i ja osobiście pominęłabym wątek miłości. Nie zrozum mnie źle, tak też wyszło bardzo dobrze. Tylko cała partówka była przesączona takim magnetyzmem, napięciem, wyczekiwaniem i żądzą, że się w nią wkręciłam i siedziałam jak na szpilkach. To było na szósteczkę. Ale myślałam że pójdziesz tylko w tym kierunku, że skończy się na dobrej nocy, zapowiedzi związku. Po prostu deklaracje miłosne pojawiły się, moim zdaniem, za szybko.
OdpowiedzUsuńOgólnie brawa za tą parę. Nie czytałam chyba nic z nimi. To było bardzo ciekawe :D
Buziaki~
Ogólnie to nie miało być takie słodkie i romantyczne, miało być hm.. "ostro" xD ale nie wyszło xdd
UsuńKonoHana chodziło za mną od dłuższego czasu, pasują do siebie wg mnie :3
Dzięki Sayuri za komentarz i że znalazłaś chwilę, żeby zajrzeć <3
Patrówka bardzo, ale to bardzo urocza!. Będziesz coś jeszcze tutaj pisać?
OdpowiedzUsuńHej, tak, będę :)
UsuńMoże masz jakąś propozycję pairingu?