Tekścik

Na tym blogu będą publikowane krótkie lub trochę dłuższe one-shoty, czyli jednoczęściowe opowiadania, głównie oparte na mandze i anime Naruto. Możliwe, że z czasem pojawią się opowiadania również z innych uniwersów.

Zachęcam do czytania i zostawiania po sobie komentarzy, są one bardzo motywujące :)

poniedziałek, 22 lipca 2019

[KonoHana] Two moons




Światła Konohy powoli już gasły, jednak w dzielnicy rozrywkowej życie dopiero się budziło. Jakiś czas temu spotkał ich wielki zaszczyt — zostali nauczycielami akademickimi. Drużyna Ebisu: Moegi, Udon i Konohamaru rozsiedli się w barze i zamówili alkohol i drobne przekąski. Towarzyszył im Shino — wprowadzał ich w świat Akademii, przestrzegał przed wymyślnymi żartami uczniów, a także przekazywał im użyteczne wskazówki.
Moegi dyskutowała zawzięcie o czymś z Udonem, prawie nie dając mu dojść do słowa. Shino milczał, może nawet spał? Przez jego okulary nie dało się dojrzeć oczu. A Konohamaru nie dawała spokoju tylko jedna myśl. Obracał w palcach szklankę z sake, podpierając głowę ręką. Znużonym wzrokiem omiatał bar; przyjdzie, czy nie przyjdzie?, myślał.
Przecież obiecała, że będzie.
Wziął duży łyk sake, czując jak alkohol pali jego przełyk. Na jego policzki powoli zaczął wstępować rumieniec. Ignorował otoczenie wokół siebie, mimo że Moegi ciągle go zagadywała, próbując wkręcić w rozmowę. Siedziała obok niego, zdecydowanie za blisko. Czuł zapach jej perfum, a jej rozpuszczone, rude włosy opadały na ramiona. Zawsze się go słuchała, zawsze była na jego zawołanie. Mogła być jego.
Poluźnił granatową chustę, odsłaniając szyję. Mimo że na zewnątrz robiło się coraz chłodniej, jemu było jakby tak na odwrót. Westchnął, powoli tracąc nadzieję. Zakręcił szklanką i wziął kolejny łyk przezroczystego płynu, ba, on sam stawał się przezroczysty, kiedy jej nie było obok.
Zanim wyczuł jej chakrę, usłyszał jej głos.
— Spóźniłam się? Ominęło mnie coś?
Przełknął ślinę i poczuł uderzenie gorąca, a jego żołądek ścisnął się do rozmiaru orzecha. Kątem oka zauważył, jak z twarzy siedzącej tuż obok Moegi znika szeroki uśmiech.
Sarutobi momentalnie zreflektował się, odsuwając od Moegi. Chciał, żeby Hanabi usiadła obok niego. Swoją drogą, wyglądała pięknie. Konohamaru przyłapał się na tym, że przyglądał jej się przez kilka dobrych sekund. Choć jej pruderyjny strój więcej zasłaniał, niż odkrywał, wyobraźnia Konohamaru szalała, co nie uszło uwadze Hanabi.
Usiadła obok niego, a jej długie włosy zamiotły podłogę. Wraz z nią, do baru zawitał kwiatowy zapach, oraz piękny, szeroki uśmiech. Serce Konohamaru zaczęło bić szybciej. Patrzył, jak podnosi rękę, przywołując kelnera. Zamówiła to samo, co on.
— Co jest, Konohamaru-senpai?
Mlecznobiałe oczy przyglądały mu się badawczo spod wachlarza długich, czarnych rzęs. Pojedynczy kosmyk włosów opadał na jej czoło, wędrował po jej twarzy. Konohamaru miał ochotę odgarnąć go, by widzieć całe jej oblicze.
Spędzali ze sobą mnóstwo czasu, dzięki Naruto i Hinacie, którzy się pobrali. Konohamaru traktował Naruto jak starszego brata, a Hinata, cóż, była starszą siostrą Hanabi. To sprawiało, że często się widywali.
— Nic, Hanabi-chan.
Wziął łyk sake i odwrócił od niej wzrok. Mimo że uważał się za odważną osobę, ona go onieśmielała. Pewna siebie, silna, piękna, pochodziła z poważanego klanu, siostra żony Hokage. A on, mimo że był wnukiem Trzeciego Hokage, mimo że trenował go sam Szósty, czuł się niepewnie w jej towarzystwie. Onieśmielała go całą swoją osobą. Niejednokrotnie zbierał się na to, żeby wyznać jej swoje uczucia, jednak zawsze panikował w ostatniej chwili.
— Konohamaru pojutrze wyrusza na misję ze swoją drużyną — oznajmił Shino.
— Oo, chyba nie muszę ci mówić, co cię spotka, jak Boruto spadnie chociaż włos z głowy? — zapytała, kładąc zawadiacko głowę na jego ramieniu.
Przełknął ślinę, rumieniąc się. Jej włosy łaskotały jego policzek, a ich zapach sprawiał, że Konohamaru ledwo się kontrolował. Zauważył poirytowany wzrok Moegi, która nagle podniosła się ze stołka.
— Zapomniałam, że muszę coś jeszcze dzisiaj załatwić — oznajmiła, chwiejąc się.
Udon momentalnie poszedł w ślady Moegi.
— Odprowadzę cię. Trzymajcie się! — Machnął ręką i znalazł się obok dziewczyny. Starał się ją objąć pod ramię, utrzymać jakikolwiek kontakt fizyczny, lecz ona widocznie tego unikała.
Ironia losu, Udon podkochuje się w Moegi, Moegi w nim, a on w Hanabi. Zastanawiał się, czy dziedziczka klanu Hyūga również kogoś darzy romantycznym uczuciem. Zabrała słodki ciężar swojej głowy z jego ramienia i wychyliła szklankę sake prawie jednym haustem.
— Ach, jakie mooocne! — zaśmiała się perliście. — Shino-san, napij się z nami!
Aburame siedział prosto, nawet jego ręce sztywno leżały na blacie. Futurystyczne okulary zasłaniały jego oczy, nie było sposób zgadnąć, na co w tym momencie się patrzył.
— Nie napiję się alkoholu, powód tego jest prosty...
— Ech, zero zabawy z tobą, Shino-san! Jesteś sztywny, jak te twoje robaki! — zaśmiała się.
Konohamaru nie mógł powstrzymać uśmiechu. Hanabi powiedziała na głos to, o czym on myślał od dłuższego czasu.
— Czuję się urażony — oznajmił Aburame. — Opuszczam ten lokal, bawcie się dobrze.
— Shino-san, żartowałam! — zawołała za nim, ale nie doczekała się odpowiedzi. — A niech go zjedzą te robaki, jak się nie zna na żartach — wymruczała i napiła się sake. Jej twarz robiła się coraz bardziej czerwona. Tak samo, jak i Konohamaru.
— Senpai, mam nadzieję, że chociaż ty nie wymiękniesz? — Szturchnęła go w ramię.
— Nie ma takiej opcji — zaprzeczył. — Chociaż przekąski po nich zostały. — Uśmiechnął się i złapał pałeczkami kulkę takoyaki.
— Właśnie, a tak się składa, że umieram z głodu. Poczęstuj mnie, senpai.
Konohamaru uniósł brwi, słysząc niecodzienną prośbę. Uciekł wzrokiem gdzieś w bok, zawstydzony bezpośredniością Hanabi.
— Tam są pałeczki — powiedział, wskazując miejsce na ladzie.
— Widzę, ale wolę od ciebie.
Serce Sarutobiego waliło jak oszalałe, kiedy brał między pałeczki kulkę takoyaki, a ręce trzęsły mu się jak jego dziadkowi. Chwycił jedną kulkę i skierował rękę w stronę twarzy Hyūgi. Otworzyła usta, a po chwili pochłonęła przekąskę, uśmiechając się błogo.
— Pyszne!
Odwzajemnił uśmiech i zwilżył gardło gorzkim płynem. Alkohol się kończył, lokal pustoszał, a oni byli coraz bardziej wstawieni. Hanabi co chwilę przypadkowo dotykała Konohamaru, a on nie pozostawał jej dłużny. Procenty płynące we krwi dodawały mu odwagi. Elektryzująca chemia wisiała w powietrzu, kiedy przekomarzali się i wymieniali uśmiechami.
Właściciel lokalu poinformował, że za dziesięć minut zamykają. Konohamaru zostawił pieniądze na ladzie, po czym podniósł się ze stołka; świat zawirował. Hanabi już czekała na zewnątrz — kiedy ona zdążyła wyjść z lokalu? Chłodne, świeże powietrze uderzyło w twarz mężczyzny, oczy przyzwyczajały się do półmroku.
— Nie chcę jeszcze iść do domu — zakomunikowała, obracając się na pięcie. — Chodźmy na plac.
Plac zabaw pod szkołą dla dzieci-cywili był ich miejscem. Często się tam bawili i spędzali czas. Przeważnie spotykali się większą grupą, dziewczyny plotkowały, a chłopcy grali w piłkę. Kiedy nadchodził wieczór, przyjaciele szli do domu, a oni zostawali, rozmawiając, patrząc się w niebo, rozmyślając o przyszłości.
Teraz, kiedy wszyscy inni już dorośli, pozakładali własne rodziny, poprzeprowadzali się do innych wiosek, albo umarli podczas wojny, to miejsce odwiedzali jedynie Konohamaru i Hanabi.
Szli ramię w ramię, nigdzie się nie śpieszyli. Dotarcie na plac zajęło im kilka minut. Hanabi pobiegła w stronę huśtawki. Konohamaru patrzył, jak jej włosy falują z każdym krokiem. Mimo że była już dorosłą kobietą, czasem zachowywała się jak niepoprawna nastolatka.
— Pobujaj mnie! — poprosiła, machając nogami.
Sarutobi uśmiechnął się pod nosem i podszedł do dziewczyny. Pojedyńcza latarnia oświetlała ich dwójkę. Stanął za Hanabi i ostrożnie wyciągnął rękę do przodu. Dotknął jej pleców, dłoń zetknęła się z delikatnymi jak jedwab włosami, które kaskadą opadały na jej łopatki, biodra i piasek otaczający huśtawkę. W ślad za pierwszą, powędrowała druga ręka. Konohamaru celebrował ten moment, nawet jeśli miał trwać tylko kilka sekund. Dla niego było to jak wygrana na loterii. Wzmocnił dotyk i odepchnął Hyūgę od siebie, wprawiając huśtawkę w ruch. Po krótkiej chwili dziewczyna wróciła, a on znów ją odepchnął. Z każdym jego pchnięciem, chichot Hanabi robił się coraz głośniejszy, aż w końcu wybuchła szczerym, niepohamowanym śmiechem. Piszczała, jak małe dziecko, a sam Konohamaru nie mógł powstrzymać uśmiechu, którym go zaraziła.
Nagle, zamiast odepchnąć Hanabi po raz kolejny, przyjął impet huśtawki na swoje ramiona i klatkę piersiową. Chichot i śmiech ustał, ustępując jękowi zaskoczenia. Sarutobi oplótł jej ciało swoimi ramionami, chowając głowę w jej włosach. Hyūga zamarła, czując bliskość Konohamaru.
— Nie potrafię dłużej tego w sobie dusić — wyszeptał. — Kocham cię, Hanabi-chan.
Dziewczyna zacisnęła palce na łańcuchach huśtawki, kiedy z każdym wypowiedzianym przez Sarutobiego słowem, przytulał ją coraz bardziej. Trawiła jego słowa, nie mogąc uwierzyć w to, co słyszy.
Konohamaru przełknął zalegającą w gardle ślinę; jej milczenie odebrał jako wyraz odrzucenia. Poczuł rezygnację i zaczął powoli rozluźniać uścisk. Hanabi gwałtownie się odwróciła, przywierając swoimi ustami do jego warg. Sarutobi zamrugał, zaskoczony nagłością jej zachowania. Kiedy wplotła dłoń między jego włosy, zamknął oczy i poddał się chwili, która była spełnieniem jego najskrytszych marzeń. Musiał kucnąć, aby znaleźli się na tej samej wysokości. Po kilkunastu sekundach Konohamaru oderwał swoje usta od twarzy Hanabi, by zaczerpnąć powietrza.
— Bałem się, że moje uczucia zniszczą naszą przyjaźń... — wyszeptał, patrząc jej prosto w mlecznobiałe oczy.
— ...Ale ja czuję to samo — powiedziała, uśmiechając się szeroko. — Skoro tego nie widziałeś, to słaby z ciebie shinobi.
Nawet nie zauważyli, kiedy zaczął padać deszcz. Widzieli tylko siebie, nic poza tym. Jednak kiedy ich włosy zamieniły się w mokre strąki, a przemoczone ubrania zaczęły przyklejać się do skóry, w końcu oderwali się od siebie.
— Chodźmy do ciebie — oznajmiła, pociągając go za rękę.
Zamrugał zszokowany, jednak zanim się zorientował, biegł już ciągnięty przez Hanabi. Światła i neony Konohy tworzyły malowniczy pejzaż, kiedy migały gdzieś po bokach. Ich stopy co chwilę wpadały w kałuże, byli cali przemoknięci.
W końcu dobiegli do mieszkania Sarutobiego. Otworzył drzwi i wpuścił ją przodem. Już w przedpokoju zaczęła zdejmować ciuchy. Z każdą częścią garderoby, która lądowała na podłodze, jego serce biło jeszcze mocniej, a oddech przyśpieszał.
— Hanabi, jesteś pewna? — spytał, zrzucając z siebie po kolei ubranie.
— Jesteśmy przecież dorośli, prawda?
Uśmiechnął się szeroko, a ona popchnęła go na łóżko.
Jej oczy lśniły niczym dwa księżyce.



***
Banshee: Jestem, żyję, wróciłam. Ktoś czekał? :D
Udało mi się ukończyć studia, więc w końcu jestem wolnym człowiekiem :D
Konohamaru tak bardzo pasuje według mnie do Hanabi, że musiałam coś o nich napisać :3

8 komentarzy:

  1. Przeczytałam już kilka dni temu, ale jakoś nie spieszyło mi się z komentowaniem. :D
    Partówka urocza. Bardzo podobało mi się, jak opisałaś uczucia Konohamaru, uważam, że ładnie ci to wyszło z jego perspektywy. ;) I Ta końcówka - taka ze smaczkiem, aż chciałoby się ciągu dalszego.
    Pozdrawiam i miło, że wróciłaś, bo ostatnio się zastanawiałam, czy coś jeszcze się tutaj pojawi. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej! Miło, że jesteś <3
      Cieszę się, że się podoba :) Oj tak, znów niestety miałam przerwę, ale staram się wrócić na tyle, żeby regularnie coś dodawać <3
      Dzięki za komentarz! :)

      Usuń
  2. Widać, że alkohol potrafi namieszać im obojgu, ale to nawet lepiej, bo inaczej nigdy nie wyznaliby sobie uczuć! Jednopartówka urocza, aż mi serce szybciej biło, a uśmiech nie potrafił zejść z twarzy.
    Czekam na nowe notki od ciebie c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oo, nie zauważyłam wcześniej Twojego komentarza, gomenasai! <3
      Bardzo dziękuję za komentarz i cieszę się, że się podobało <3
      Postaram się naskrobać coś nowego ;3

      Usuń
  3. Cudo! Chociaż przyznam się szczerze, zwyrol i nieczuła baba ze mnie i ja osobiście pominęłabym wątek miłości. Nie zrozum mnie źle, tak też wyszło bardzo dobrze. Tylko cała partówka była przesączona takim magnetyzmem, napięciem, wyczekiwaniem i żądzą, że się w nią wkręciłam i siedziałam jak na szpilkach. To było na szósteczkę. Ale myślałam że pójdziesz tylko w tym kierunku, że skończy się na dobrej nocy, zapowiedzi związku. Po prostu deklaracje miłosne pojawiły się, moim zdaniem, za szybko.

    Ogólnie brawa za tą parę. Nie czytałam chyba nic z nimi. To było bardzo ciekawe :D

    Buziaki~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogólnie to nie miało być takie słodkie i romantyczne, miało być hm.. "ostro" xD ale nie wyszło xdd
      KonoHana chodziło za mną od dłuższego czasu, pasują do siebie wg mnie :3
      Dzięki Sayuri za komentarz i że znalazłaś chwilę, żeby zajrzeć <3

      Usuń
  4. Patrówka bardzo, ale to bardzo urocza!. Będziesz coś jeszcze tutaj pisać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, tak, będę :)
      Może masz jakąś propozycję pairingu?

      Usuń