Tekścik

Na tym blogu będą publikowane krótkie lub trochę dłuższe one-shoty, czyli jednoczęściowe opowiadania, głównie oparte na mandze i anime Naruto. Możliwe, że z czasem pojawią się opowiadania również z innych uniwersów.

Zachęcam do czytania i zostawiania po sobie komentarzy, są one bardzo motywujące :)

niedziela, 15 lipca 2018

[SasuSaku] Once upon a time





Dawno, dawno temu, za lasami, za górami, za siedmioma rzekami, w rozległej krainie, nazywanej Krajem Ognia, sprawiedliwą ręką rządził król Kizashi Haruno. Wraz ze swoją żoną, Mebuki Haruno, doczekali się tylko jednego potomka, gdyż królowa głęboko zachorowała i nie mogła mieć więcej dzieci. Spadkobierczynią tronu była ich jedyna córka, osiemnastoletnia Sakura. Każdy, kto ją ujrzał, był zachwycony jej delikatną urodą, jasnym licem, jadeitowymi oczami i długimi za pas, jasnoróżowymi włosami.
Sakura, jako że była królewną, była zobligowana do przestrzegania dworskiej etykiety, jednak najczęściej sprzeciwiała się jej w drobnych gestach. Jednym z przykładów było to, że jako królewna powinna mieć włosy spięte w różne wymyślne fryzury, lecz ona nosiła je często rozpuszczone, ku uciesze męskiej części dworzan oraz ku irytacji królewskiej pary i nadwornych fryzjerek. Jednak Sakura była jedynym dzieckiem Kizashiego i Mebuki, dlatego też drobne niesubordynacje uchodziły jej płazem.
Wolne chwile na dworze królewskim spędzała, oddając się takim zajęciom jak malowanie, szycie, jazda konno oraz różne bankiety organizowane przez króla Kizashiego wspólnie z małżonką, królową Mebuki. Wraz z osiemnastymi urodzinami Sakury, para królewska zdecydowała, że najwyższa pora wydać ich jedyną córkę za mąż. Sakura oczywiście wyraziła swoje niezadowolenie, unikając ojca i matki przez kilka dni. Wiedziała jednak, że jest to nieuniknione, by poślubiła wysoko postanowionego mężczyznę. Jak każda młoda dziewczyna, marzyła, żeby był to przystojny książę, jednak zdawała sobie sprawę z tego, że na świecie takiego nie ma, że możliwe jest, że będzie zmuszona poślubić podstarzałego hierarchę.
Snuła się od komnaty do komnaty, zamaszyście powłócząc długą, jasnoróżową suknią, zaprojektowaną w stylu kimono. Przepasana była czerwonym, twardym materiałem, który krępował jej ruchy. Nienawidziła takich ubrań, wolała nakładać lżejsze suknie, jednak pomimo niedogodności w noszeniu, była to jej ulubiona suknia, więc często ją na siebie zakładała, ku fukaniu jej projektantek, które codziennie wciskały jej nowe, wytworne szaty.
Przygryzała wargi, marszczyła brwi, tupała nogami, wzdychała ciężko, jednak bal maskowy, na którym wyłonieni zostaną kandydaci do jej ręki, a później turniej rycerski zbliżał się ogromnymi krokami. Krok w krok za rozjuszoną królewną stąpała Ino Yamanaka. Ino również pochodziła z królewskiej rodziny, była daleką kuzynką Sakury, jednak połączyła je głęboka przyjaźń.
— Sakura... — zaczęła niepewnie jej towarzyszka, wiedząc, że wstępuje na niepewny teren. Sakura, mimo że na co dzień w stosunku do dworzan była łagodna i ułożona, gdy zostawały sam na sam, zdejmowała z twarzy maskę grzecznej królewny i czasem wybuchała.
Haruno stanęła w miejscu, tupiąc obcasem pantofla z poddenerwowania i irytacji. Odwróciła się zamaszyście, a jej długie różowe włosy zafalowały, tworząc podmuch słodkiego zapachu perfum, który dotarł do nozdrzy Yamanaki.
— Niech to... — zaklęła pod nosem, mimo że zdawała sobie sprawę z tego, że jej nie przystoi. Zamknęła drzwi do jej komnaty i usiadła na ogromnym łóżku z baldachimem i drogą, sprowadzaną z Kraju Wody śnieżnobiałą pościelą. — Mam dość tego, że traktują mnie jak zabawkę! — wykrzyczała, a echo poniosło jej słowa po przestronnej, chłodnej komnacie.
— Sakura, twój ojciec jest królem, twoja matka królową — powiedziała jej przyjaciółka, poprawiając wysoko upięte w kucyk włosy. Sakura na to przewróciła oczami i westchnęła znużona. — Muszą zapewnić krajowi i jego mieszkańcom, że jako ich następczyni, będziesz dobrze rządzić Krajem Ognia, wraz z mądrym małżonkiem u boku.
Królewnę irytowały słowa jej przyjaciółki, wiedziała jednak, że niestety miała ona rację. Wstała z przyjemnie miękkiego łóżka i stanęła przed ogromnym, misternie obramowanym lustrem, przyglądając się swojemu odbiciu. Długie włosy opadały jej kaskadami na plecy, grzywka była uniesiona i przypięta, odsłaniając czoło. Był to jeden aspekt dotyczący włosów, z którym Sakura się nie sprzeciwiała. Musiała mieć odsłoniętą tę część ciała, gdyż na środku jej czoła namalowany był mały, pionowy, fioletowy romb, oznaczający przynależność do rodziny królewskiej. Dotknęła go lekko długimi palcami i przymknęła oczy, przykrywając zielone tęczówki wachlarzem długich, jasnych rzęs.
— Nieważne czy będzie mądry, czy nie, wysoko urodzony, czy nie, mam tylko jedno, jedyne marzenie... Chcę, żeby moje przyszłe małżeństwo powstało z miłości, a nie z chorego obowiązku i widzimisię rodziców — zadeklarowała, czując nieprzyjemny ścisk w żołądku.
— Król Kizashi i królowa Mebuki są bardzo mądrzy w swoich czynach, więc wierzę, że poślubisz dobrego, inteligentnego młodzieńca — powiedziała jej przyjaciółka, wygładzając dół sukienki.

*

Sakura zapragnęła oczyścić umysł, wymknąć się z zamku, pobyć sama. Wiedziała jednak, że było to mało realne, aby jej nieobecność przeszła niezauważona przez mieszkańców zamku i straż, jednak miała swoje sposoby. Ojciec był na delegacji w Kraju Żelaza i miał nie powrócić aż do balu połączonego z turniejem rycerskim, które mają mieć miejsce za tydzień. Matka z kolei zajmowała się organizacją przyjęcia, wraz z nadwornymi dekoratorkami, kwiaciarkami, kucharkami i gronem innych, zabieganych osób.
Mebuki Haruno nawet nie zauważyła, kiedy Sakura weszła do przestronnej hali, przyglądając się uwijającym się kobietom. Królowa stała odwrócona plecami do wejścia, Sakura widziała jej wyprostowane plecy i włosy do ramion, o słomkowym kolorze. Na jej głowie spoczywała wykonana ze złota, wysadzana małymi diamentami korona. Mebuki zawzięcie kiwała głową, co sprawiało, że służki ze strwożeniem czekały tylko, aż korona spadnie. Wskazywała coś znajdujące na ogromnym stole upierścieniowanym palcem. Sakura podeszła bliżej i zobaczyła duży arkusz papieru, na którym namalowany był projekt dekoracji sali, w której będzie miał miejsce bal. Dominującymi kolorami był granat i róż, który był przewodnim kolorem życia Sakury, gdyż jej imię zostało nadane na cześć kwiatów wiśni, które w Kraju Ognia występowały na każdym kroku, wiosenną porą tworząc niesamowity spektakl barw. Służki, zauważając Sakurę, wystrzeliły w powietrze, prostując się jak struny, a po sekundzie kłaniając się w pas. Dziewczyna nie cierpiała takich gestów, chciała, żeby traktowały ją na równi sobie. Wykrzywiła twarz w geście uśmiechu. Mebuki Haruno odwróciła się, przeszywając Sakurę spojrzeniem równie zielonych, jak jej samej oczu.
— Matko — powiedziała Sakura, schylając lekko głowę.
— Sakura — odpowiedziała, przyglądając się jej pytająco spod misternie ułożonej grzywki. — Coś się stało?
Oprócz tego, że chcesz mnie zeswatać na siłę nie wiadomo z kim, to nic, pomyślała, momentalnie się irytując. Zachowała jednak twarz nieporuszoną żadną emocją, gdyż nie mogła dopuścić do tego, żeby królowa Mebuki zorientowała się, co planuje.
— Matko, pragnę zrobić sobie długą kąpiel i skupić się na nauce arytmetyki, więc chciałabym, żeby dzisiejszego wieczoru nikt mi nie przeszkadzał. Z kąpielą również sobie poradzę sama.
Mebuki rzuciła jej rozczarowane spojrzenie, jednak gdy przypomniała sobie słowa, że Sakura będzie się uczyć, rozpromieniła się i pokiwała z przyzwoleniem głową. W końcu była jej jedyną, wyczekaną, wymarzoną córką, nie mogła jej odmówić.
— Nikt nie będzie cię niepokoić, córko — odpowiedziała, a Sakura dygnęła w podzięce i odwróciła się na obcasie. Uniosła kąciki warg w zwycięskim uśmieszku, a w duszy wręcz jej grało z radości, że w końcu wyrwie się z tych kamiennych, zimnych murów. Sama.
Przestronnym korytarzem kroczyła pospiesznie w stronę swojej komnaty, po drodze wpadając na Ino. Blondynka zawiesiła spojrzenie na uśmiechniętej Sakurze, wiedząc już, co ta zamierza zrobić. Yamanaka rozejrzała się dookoła, sprawdzając, czy nikt nie nadchodzi.
— Znowu wychodzisz? — spytała, rzucając Sakurze oskarżające spojrzenie. W odpowiedzi dostała jedynie szeroki uśmiech różowowłosej. Kuzynka królewny westchnęła głęboko i wzruszyła ramionami. — Tylko na siebie uważaj. — Złapała ją za schowaną w długim rękawie dłoń. Sakura odwzajemniła uścisk dłoni i pokiwała lekko głową.
Ino pokręciła z dezaprobatą głową, a Sakura wzruszyła lekko ramionami, posłała blondynce niewinny uśmieszek, podniosła suknię, aby się nie wywrócić i szybkim krokiem ruszyła w wiadomym sobie kierunku.
Schodziła w dół, do podziemi krętymi stopniami, uważając, żeby nie narobić hałasu. Ta część zamku była słabo zagospodarowana, można powiedzieć, że trochę opuszczona, jednak Sakurze było to tylko na rękę. Przez całą drogę minęła tylko dwójkę strażników, którzy na jej widok prostowali się i stukali obitymi w żelazo piętami. Jednak na jej szczęście nie odezwali się ani słowem.
Dotarła do miejsca, w którym cegły tworzące ścianę, miały lekko widoczne zagłębienie. Wymacała ręką odpowiedni kafelek i nacisnęła go, nasłuchując, czy nikt nie nadchodzi. Serce za każdym razem biło jej równie mocno z podekscytowania wymieszanego ze strachem, spowodowanego tym, że ktoś ją nakryje na wymykaniu się z zamku. Odkryła to tajne przejście wraz z grupką przyjaciół. Była wtedy bardzo mała, pamiętała jak przez mgłę, że nie ani ona, ani Ino, która z nią też wtedy była, ani nawet żaden z obecnych chłopców nie dosięgał do tamtego kafelka. Jednak pamiętała, jak jeden czarnowłosy chłopak ją wtedy podsadził i jak udało im się wymknąć niepostrzeżenie z zamku.
Całą grupką obiecali sobie, że nie wyjawią tajemnicy. Do dnia dzisiejszego utrzymywała kontakt tylko z Ino, lecz miała nadzieję, że reszta grupy nie wyśpiewała nikomu sekretu. Sakura podejrzewała, że nawet jej ojciec Kizashi nie wiedział o tym tajnym przejściu.
Znalazła się w ciemnym korytarzu. Nie wzięła świeczki ani zapałek, więc na oślep obmacywała ściany, krocząc przed siebie. Korytarz był długi, żeby go przejść, trzeba było poświęcić około piętnastu minut. Po tym czasie Sakura dotarła do końca korytarza i wymacała leżący w kącie sztylet z pasem przypinanym do uda. Uniosła poły sukienki i na oślep zapięła pasek na udzie, gładząc rękojeść srebrnego sztyletu. Znalazła klamkę drzwi i nacisnęła ją, wysilając przy tym wszystkie swoje mięśnie. Wiedziała, że drzwi są piekielnie ciężkie, jednak mimo swojej drobnej postury, miała w sobie dużo siły fizycznej.
Ostrożnie zamknęła za sobą drzwi i odwróciła się, przy okazji wdychając świeże, rześkie powietrze. Była za murami zamku i miasteczka do niego przylegającego, jednak jeszcze nigdy nikogo nie napotkała tutaj żadnej żywej duszy. Znalazła się w lesie bambusowym, który znała już jak własną kieszeń. Przechadzała się wytartymi przez nią ścieżkami, delektując się naturą i samotnością, której tak jej brakowało przy niezliczonych rzeszach odwiedzających ją osób. Mogła w tym miejscu uciszyć swój umysł, rozluźnić się, być sobą, mimo że trochę się bała, gdyż nie miała przy sobie straży przybocznej. Spacerowała ścieżkami, przyglądając się zielonemu otoczeniu, które tak bardzo podziwiała.
Nagle poczuła na swoich plecach czyjś wzrok, a po chwili szelest gdzieś z tyłu. Zamarła na moment, jednak podwinęła suknię i chwyciła za rękojeść sztyletu, przy okazji odsłaniając udo. Nie przejęła się tym jednak, że było to zabronione, gdy po raz pierwszy ktoś ją tu nakrył, nie wiedziała, czy był to nieprzyjaciel, czy przyjaciel. Serce dudniło jej jak oszalałe, jednak zachowała spokój umysłu i odwróciła się w stronę dobiegającego szelestu.
Oczy Sakury otworzyły się szeroko, a cienkie brwi powędrowały do góry. Ujrzała młodego mężczyznę, stojącego kilkanaście kroków dalej. Rozpięta, granatowa koszula ukazywała jego nagi tors, przez co na jasnych policzkach Sakury pojawił się lekki rumieniec, jego talię opinał czarny pas, spod którego wystawały szare pasy materiału, łydki opinały lekkie, odsłaniające palce u stóp buty, a powyżej wisiały na nim luźne, fioletowe spodnie. W dłoni trzymał katanę, przez co Sakura się spięła, mocniej zaciskając uścisk na rękojeści sztyletu. Przeniosła zlękniony, zaskoczony wzrok na jego twarz i napotkała spojrzenie przenikliwych, czarnych oczu, które patrzyły na nią z zaskoczeniem, które wcale nie ustępowało temu Sakury.
— Sakura? — zapytał, chowając katanę do kabury przywieszonej do pasa.
— Sasuke? To ty? — odpowiedziała pytaniem na pytanie, a on lekko pokiwał głową.
Poczuła, jak jej nogi robią się miękkie jak z waty, serce przyśpiesza rytm, a łzy przesłaniają jej wzrok. Dotknęła lekko srebrną, delikatną bransoletkę, którą zawsze nosiła na nadgarstku. Nagle przez jej głowę przemknęły wspomnienia, do tej pory skrywane w najgłębszych zakamarkach jej umysłu.

*

— Szybko, chodźcie — szeptała Ino, ciągnąc Sakurę za rękę. Za nimi biegła grupka dzieci, w wieku od pięciu do ośmiu lat. Zbiegali po kamiennych schodach, uciekając przed kucharką, która przyłapała je na podkradaniu pączków. — Schowamy się w podziemiach i nas nie znajdą — roześmiała się cicho, patrząc na grupkę dzieciaków zajadających się pączkami.
Znaleźli się w podziemiach, a Ino wraz z pozostałymi dzieciakami obmacywała ściany, namawiając pozostałe osoby do szukania wyjścia z piwnic.
Sakura patrzyła na ubrudzone cukrem-pudrem twarze dzieci, smucąc się, że nie udało jej się zdobyć pączka, mimo że była jedyną córką króla Kizashiego i królowej Mebuki. Jednak przez tę grupkę dzieci była traktowana na równi, więc nie obraziła się na żadnego z towarzyszy.
— Masz — usłyszała za sobą cichy, aczkolwiek stanowczy głos.
Odwróciła się i ujrzała jej przyjaciela, Sasuke Uchihę, który wyciągał rękę z pół zjedzonym pączkiem w jej stronę. Mina Sakury zmieniła się z grymasu smutku w pogodną, uśmiechniętą twarz, ominęła wyciągniętą rękę Sasuke i podeszła do niego, mrugając oczami.
— Wolę cukier-puder — powiedziała, po czym pocałowała go w policzek, w miejsce, w którym miał ubrudzoną twarz. — Ale pączka też chcę. — Wystawiła język i chwyciła słodką bułkę z wyciągniętej ręki Sasuke.
Przegryzając pączka patrzyła z satysfakcją jak młody Uchiha się rumieni, dotykając palcami miejsce, w które przed chwilą złożyła niewinny pocałunek.
— Sakura, Sasuke, chodźcie tutaj! — usłyszała głos Ino.
Podeszli do miejsca, w którym stała grupka dzieciaków, o wyraźnie zaintrygowanych minach.
— Zobaczcie, co znaleźliśmy — poinformowała konspiracyjnie Ino, wyciągając rękę do wystającego ze ściany krzywego kafelka. — Trzeba go dosięgnąć — stwierdziła, podskakując, jednak nie dosięgała miejsca ręką. — Sasuke, ty jesteś z nas najwyższy, dosięgniesz?
Uchiha podszedł do ściany, jednak nawet podskakując, nie udało mu się dosięgnąć kafelka. Zaczerwienił się lekko i spojrzał na Sakurę, która kończyła jeść pączka, który jej podarował.
— Chodź Sakura, podsadzę cię — powiedział, a przez Ino i resztę dziewczyn przeniósł się jęk rozczarowania.
Sasuke był bardzo popularny wśród dworskiej młodzieży, wyróżniał się sprytem, urodą, przenikliwymi, czarnymi oczami i pochodzeniem. Uchiha byli poważanym na dworze rodem, ojciec Sasuke, Fugaku, był głównym i najważniejszym doradcą jej ojca, a matka Mikoto najlepszą przyjaciółką jej matki. Starszy brat Sasuke, który miał na imię Itachi, był równie wysoko postawionym wojownikiem.
Sakura podeszła do Sasuke, który skulił się i złączył palce, tworząc koszyczek na jej stopę. Patrzył uważnie, jak podchodzi i delikatnie stawia stopę na jego dłoniach. Wyprostował się wraz z Sakurą, która pacnęła otwartą dłonią lekko wystającą cegłę. Zeskoczyła, asekurując się na ramionach Sasuke, który posłał jej delikatny uśmiech. Sakura zarumieniła się na ten widok.
Grupka przyjaciół usłyszała głuchy łoskot, wyrwał im się cichy okrzyk zaskoczenia, jednak stłumili go, uważając, żeby nikt ich nie nakrył. Drzwi się otworzyły, ukazując ciemny korytarz. Jedna z dziewczynek miała przy sobie zapałki, więc każdy dostał po jednym źródle światełka i ruszyli przed siebie w intrygującą ciemność. Dotarli do końca korytarza i wspólnymi siłami otworzyli ostatnie drzwi. Znaleźli się w lesie bambusowym, który szybko zbadali, przy okazji się bawiąc. Na sam koniec zabawy zebrali się w grupce i obiecali sobie, że nikomu z dorosłych nie powiedzą o tajnym przejściu, które odkryli.

*

— Uchiha to zdrajcy! Planowali zamach stanu! Muszą ponieść konsekwencje swoich czynów!
— Mamo, co to zamach stanu? — spytała Sakura, ciągnąc Mebuki za tren sukni.
— Coś złego, aczkolwiek nie musisz się tym przejmować, dziecko.

*

Spotkała się z Sasuke w lesie bambusowym, do którego przemknęła się tajnym przejściem. Czekał już tam na nią, siedząc przy stawiku, który był niedaleko wyjścia z korytarzu. Rzucał kamykami w niebieską taflę wody, jednak gdy ujrzał Sakurę, jego twarz nieco się rozpogodziła.
Podeszła do niego niepewnie i usiadła obok. Trwali w milczeniu, jednak wiedzieli, że mają dla siebie bardzo mało czasu.
— Oni nic takiego nie zrobili... — wyszeptał Sasuke tak cicho, żeby Sakura go nie usłyszała, jednak znajdowała się tak blisko, że szept Sasuke dotarł do jej uszu.
— Ja ci wierzę, Sasuke — odpowiedziała, ostrożnie dotykając jego ramienia.
Czuła jak łzy nachodzą jej do oczu. Sasuke rzucił jej zbolałe spojrzenie i poprosił ją, żeby zamknęła oczy. Królewna lekko się zaskoczyła prośbą przyjaciela, jednak ją spełniła. Czuła jak bierze jej dłoń w swoją, a po chwili poczuła coś zimnego na nadgarstku.
— Możesz już otworzyć oczy — wymamrotał, a pierwsze co Sakura zobaczyła to jego w połowie odwrócona, lekko zarumieniona twarz.
Popatrzyła na swój nadgarstek i ujrzała delikatną, srebrną, cienką bransoletkę zapiętą na przegubie. Uniosła zaskoczony wzrok i napotkała spojrzenie młodego Uchihy.
— Nie wiem, co się ze mną stanie, ale nie zapomnij o mnie.

*

Patrzyła na stojącego przed nią Sasuke, czując, jak całe powietrze wydostaje się z jej płuc. Mogła się tylko zastanawiać, czy on czuł to samo. Dotknęła lekko bransoletki na przegubie i otworzyła delikatnie usta ze zdumienia. Spojrzał na jej ruch rękoma i zatrzymał spojrzenie na srebrnej bransoletce.
— Więc dalej ją nosisz? — zapytał.
— Obiecałam sobie, że zawsze będę ją nosić — odparła Sakura, uśmiechając się lekko pod nosem, jednak po chwili skrzywiła się, przypominając sobie, co spotkało jego rodzinę.
Ojciec, matka i brat Sasuke zostali straceni, określeni mianem zdrajców korony. Jemu samemu pozwolili żyć, ku przestrodze przyszłych zamachowców stanu, przy okazji wyganiając go z zamku i skazując na miano naznaczonego hańbą potomka zdrajców.
Sakura o egzekucji i wygnaniu Sasuke dowiedziała się już po fakcie. Pamiętała, że wtedy matka zabrała ją na wycieczkę do Kraju Wody, robiąc wszystko, żeby królewna tylko się nie dowiedziała o losie swojego przyjaciela. Jednak gdy już do uszu Sakury dotarły straszliwe wieści, dziewczynka wpadła w rozpacz. Nie rozumiała decyzji ojca i miała mu za złe, że tak postąpił z rodziną Sasuke i nim samym. Sakura wierzyła, że byli niewinni, jednak ojciec każdą jej próbę podjęcia tematu kwitował machnięciem ręki, twierdząc, że jest za mała i każąc jej zająć się swoimi sprawami.
Minęło około dziesięć lat od ich ostatniego spotkania, od tamtego dnia, w którym wręczył jej bransoletkę. Sakura zauważyła, że stał się dorosłym mężczyzną, o niespotykanej urodzie. Był trzy lata starszy od niej, więc liczył sobie dwadzieścia jeden wiosen. Patrzyła na niego z zainteresowaniem, na chwilę zawieszając wzrok na jego nagim torsie. Po chwili przywołała się do porządku, marząc tylko o tym, by nie zauważył jej spojrzenia.
— Co ty tutaj robisz? — spytała, wskazując ręką schowaną w długim, różowym rękawie sukni. — W tym lesie?
Uśmiechnął się lekko, poprawiając katanę w kaburze. Sakura oniemiała na ten widok, przypatrując się wygiętym wargom Sasuke. Zdała sobie sprawę z tego, jak bardzo tęskniła za jego uśmiechem i nim samym. Nagle wszystko, co tak oddalała od swojej głowy, wróciło ze zdwojoną siłą. Minęło dziesięć długich lat.
— Czasem tutaj przychodzę, popatrzeć na zamek — odparł, machając głową w stronę jej domu. — Poza tym, mam dobre wspomnienia związane z tym miejscem.
Z tym miejscem, czy ze mną?, pomyślała Sakura.
— Ja też... — odparła, wbijając w niego spojrzenie jadeitowych oczu. — Ja też często tutaj przychodzę, jednak nigdy na ciebie nie trafiłam — zorientowała się ze smutkiem w głosie. — Czyżbyśmy się mijali?
— Możliwe — odparł, odwzajemniając jej spojrzenie.
Cisnęło jej się na usta tyle niewypowiedzianych pytań, tyle chciała wiedzieć, chciała go poznać na nowo, gdyż przez taką rozłąkę, można było pomyśleć, że to zupełnie inna osoba.
— Co się z tobą działo przez ten cały czas? — zapytała tylko, a jego oczy pociemniały. Zaczęła się zastanawiać, czy ma jej za złe to, że nie powstrzymała swojego ojca.
— Przygarnął mnie pewien starszy, samotny rycerz. Wyszkolił mnie w walce mieczem, czytałem dużo, a gdy on opuścił ten świat, sprzedałem dom, który zostawił mi w spadku i podróżowałem po świecie.
Sakura czuła straszliwy ból w klatce piersiowej, według niej nie zasługiwał on na taki los i taką tułaczkę. Pomyślała, że mogła temu zapobiec, nagle strasznie się zasmuciła. Ciszę, która trwała zbyt długo, przerwał Sasuke.
— Dlaczego jesteś smutna? — zapytał. — Jesteś królewną, możesz wszystko, masz wszystko.
— Ale nie mam ciebie! — wypaliła i zakryła usta dłońmi, czując, że popełniła wielką gafę. Oczy Sasuke rozszerzyły się ze zdumienia, a Sakura skryła zaczerwienioną ze wstydu twarz w różowych włosach. Miała ochotę odwrócić się i biec przed siebie tak długo, aż schowa się przed jego przenikliwym, przewiercającym ją na wskroś spojrzeniem.
Sakurę owionął nieznany jej dotąd zapach i zamarła, czując przed sobą jego obecność. Uniósł rękę i odgarnął jej włosy z twarzy, najpierw skupiając wzrok na fioletowym rombie znajdującym się na jej czole, a później przeniósł go na jej przymknięte oczy. Było to wbrew etykiecie dworskiej, żeby mężczyzna dotykał ją w taki, albo jakikolwiek sposób przed zaręczynami, jednak była to na ten moment ostatnia rzecz, o której myślała.
— Zupełnie się nie zmieniłaś — oznajmił, patrząc jej prosto w oczy. Sakura zasmuciła się, myśląc, co z tego, że na sobie swoją ulubioną suknię, że dba o włosy codziennie, wcierając w nie sprowadzane z całego świata olejki, skoro dla niego wciąż jest tą samą, małą dziewczynką. — Mówię o twoim charakterze — dodał, najwyraźniej zauważając zmianę emocji na jej twarzy. — Jesteś jeszcze ładniejsza, niż byłaś dziesięć lat temu.
Sakura zamarła, słysząc ten komplement. Serce jej dudniło, ręce się spociły, a wnętrze jej ciała wypełniło gorąco.
— O tym... co się stało z twoją rodziną... dowiedziałam się już po fakcie... — wyszeptała, wbijając wzrok w ziemię. — Przepraszam...
— Nie masz za co — odparł, skubiąc palcami jej bransoletkę. — Wiem, że nie wiedziałaś, inaczej byłoby cię słychać na całym dworze — powiedział, uśmiechając się z lekką ironią.
Robiło się niebezpiecznie ciemno, Sakura zdawała sobie sprawę, że niedługo musi wracać do zamku, gdyż możliwe, że ktoś się zorientuje o jej nieobecności. Oznajmiła to Sasuke, przyjął to ze zrozumieniem i odprowadził ją do wejścia do tunelu. Umówili się, że nazajutrz również się spotkają w tym samym miejscu. Pomachała mu na pożegnanie i zniknęła w ciemności korytarza. Postanowiła, że o ich schadzkach nie dowie się nawet jej najbliższa przyjaciółka, Ino.

*

Był to już piąty dzień z rzędu, kiedy Sakura spotykała się po kryjomu z Sasuke. Spacerowali razem między bambusowymi pędami, rozmawiając o tym, jak wyglądało ich życie, co ich spotkało, kiedy byli rozdzieleni. Dowiedziała się wielu rzeczy o nim, z zainteresowaniem słuchała, jak opowiadał o przygodach, jakie go spotkały. Sakura spijała każde słowo z ust Sasuke, była w niego wpatrzona jak w obrazek. On z kolei obdarzał ją przeciągłymi spojrzeniami, często też delikatnie, przypadkiem ją dotykał.
— Poczekaj — powiedział, zatrzymując się. Znaleźli się nad jeziorkiem, nad tym samym, w którym widzieli się po raz ostatni. — Masz coś we włosach. — Sakura poczuła dotyk jego palców w jasnoróżowych kosmykach, wstrzymała oddech, czując, jak serce pragnie wyskoczyć jej z piersi.
Przymknęła oczy, oddając się delikatnemu dotykowi Sasuke. Czuła, jak przejeżdża długimi palcami pomiędzy kosmykami jej długich włosów, otworzyła powoli oczy i widziała, jak przygląda się jej twarzy z bliska, co chwilę zawieszając wzrok na jej ustach. Zrobiło jej się nadspodziewanie gorąco, kiedy przeniósł dotyk palców z  jej włosów na jej zarumienione policzki. Dotyk jego palców palił ją żywym ogniem, westchnęła cicho, wpatrując się w jego czarne oczy.
— Chciałbym skraść ci ten jeden, jedyny pocałunek — powiedział, na co Sakura zaczerwieniła się jeszcze bardziej, słysząc, w jak bezpośredni sposób się do niej odzywa. — Jednak wiem, że nie powinienem — dodał po chwili, zabierając rękę z jej policzka. Spojrzał na nią i odwrócił się, wzdychając przeciągle. Sakura była jak oniemiała, nie mogła się poruszyć, ani odezwać, dlatego czarnowłosy kontynuował: — Jesteś królewną, a ja znam zasady etykiety i wiem, że nie mógłbym tego zrobić, poza tym nasze schadzki nawet nie powinny mieć miejsca — powiedział, po czym przejechał ręką po swoich włosach, czując, jak wzbiera w nim irytacja. — Nie możesz się spotykać z kimś takim, jak ja.
Sakura czuła, jak ziemia zapada jej się pod nogami. Mało brakowało, a by upadła na ziemię, targana emocjami. W końcu postanowiła wyznać mu prawdę, która ciążyła jej bardziej, niż jej się wydawało.
— Sasuke... — zaczęła, skubiąc bransoletkę. — Ojciec chce mnie wydać za mąż. Pojutrze jest bal maskowy, na którym zostaną wyłonieni kandydaci, a za dwa dni turniej rycerski — wyjawiła, po czym skryła twarz w dłoniach.
Czarnowłosy, słysząc słowa królewny, wyprostował się jak struna. Poczuł, jakby ktoś uderzył go z całej siły w brzuch, pozbawiając tchu i tlenu. Uczucia, które się w nim zrodziły, które chciał wyjawić Sakurze, nagle zaczęły mu ciążyć.
— Rozumiem — powiedział, mimo że wcale nie rozumiał tych wszystkich niesprawiedliwości, które go dotknęły. — Nie będziesz mogła się przeciwstawić swojemu ojcu — stwierdził, co ona skwitowała milczeniem. Obydwoje wiedzieli, że niestety miał rację.
Słońce powoli zaczynało zachodzić, Sakura wiedziała, że czas ich spotkania nieubłaganie zbliżał się do końca. Czuła się okropnie, żałowała, że nie powiedziała mu o decyzji jej ojca, króla Kizashiego wcześniej.
— Czy jutro też się tu spotkamy? — spytała, na co on ledwo zauważalnie kiwnął głową.

*

Następnego dnia Sakura obudziła się z bólem głowy, który był tak intensywny, że aż utrudniał jej widzenie. Pierwsze, o czym pomyślała, jak otworzyła oczy to Sasuke i jego wzrok. Czuła ogromne wyrzuty sumienia, miała wrażenie, że go zraniła.
Do wielkich, drewnianych, obkutych w misterne ktoś zapukał. Sakura siedziała na skraju łóżka, skubiąc palcami srebrną bransoletkę. Łzy napływały jej do oczu, jednak otrząsnęła się i poprosiła o wejście.
— Sakura? — Królewna ujrzała stojącą w drzwiach Ino, która po chwili ciszy wślizgnęła się do komnaty. — Jak się czujesz? — zapytała, widząc kamienną twarz Sakury.
— Źle — skwitowała Sakura jednym słowem. Postanowiła trzymać język za zębami co do Sasuke, mimo że korciło ją, żeby zasięgnąć porady przyjaciółki.
— Wiem, co czujesz — odezwała się Ino, siadając obok królewny. — Jednak wiesz, że jutro jest bal? Musisz ze mną pójść i przymierzyć suknie, które przygotowały dla ciebie projektantki.
Sakura ponuro pokiwała głową i snując się za Ino, pokierowała się w stronę garderób. Mierzenie sukni przebiegało w grobowej atmosferze, Sakura nawet nie chciała patrzeć w lustro. Jej matka, królowa Mebuki musiała interweniować, jednak nie potrafiła zmusić Sakury do wybrania sukni, więc zrobiła to za nią. Wybrała jej bordową suknię, wyszywaną złotymi elementami. Sakura czuła, jak ją uwiera w żebra, gdy projektantka zacisnęła sznurki gorsetu.
— Pięknie wyglądasz — oznajmiła Mebuki i wyszła, wracając do swoich obowiązków.

*

Sakura biegła ciemnym tunelem, byle tylko spotkać się z Uchihą. Popchnęła kamienne drzwi i wybiegła na chłodne powietrze. Szybkim krokiem skierowała się do bambusowego lasu. Spojrzała na tarczę zegarka noszonego na prawej ręce, była równo o czasie. Jednak nie zauważyła Sasuke. Przechodziła ścieżkami, mijając jeziorko o błękitnej tafli. Nie napotkała jednak żadnej żywej duszy. Godziny mijały nieubłaganie, nie wiedziała, ile czasu poświęciła, klucząc pomiędzy zielonymi bambusami, jednak jego dalej nigdzie nie widziała.
— Sasuke, gdzie jesteś? — wyszeptała w powietrze, jednak nikt jej nie odpowiedział, nawet echo.
Poczuła się samotna, opuszczona, poczuła, że szczęście, które dotknęła opuszkami palców, prysnęło jak bańka mydlana.

*

— Graj, muzyko! — zadeklarował król Kizashi i w tym momencie rozbrzmiały fanfary i orkiestra, składająca się ze stu muzyków. Służące uwijały się, przynosząc rozmaite potrawy, a wino lało się strumieniami. Sakura siedziała przed stołem, który znajdował się w centralnej części hali, wyprostowana jak kołek. Czuła się źle, miała ochotę zniknąć, jednak ojciec położył jej rękę na ramieniu w pokrzepiającym geście, który jej wcale nie pomógł. Jedynym plusem, który wynikał z jej obecności na tym balu, było to, że i ona i każdy z obecnych na balu zobowiązany był nosić maskę.
W pewnym momencie król nachylił się nad Sakurą i powiedział jej coś, przez co aż zachciało jej się wymiotować.
— Znalazłem dla ciebie idealnego kandydata na męża — powiedział jej na ucho, pokazując podstarzałego, siwego, otyłego oligarchę z Kraju Wody. Sakura zakryła usta ręką i rzuciła ojcu zdenerwowane, smutne spojrzenie.
Bal się rozpoczął i pierwsi adoratorzy prosili Sakurę do tańca. Musiała się zgodzić na taniec, obowiązkiem również było rozmawianie z adoratorami podczas tańca. Sakura jednak milczała, mimo że mężczyźni ją zagadywali i pytali.
Sakura uwielbiała tańczyć, jednak tego wieczoru jej taniec wyglądał mechanicznie, robiła to na siłę. Cieszyła się z tego, że maska zasłania jej zdegustowaną minę i że do jej nozdrzy nie docierają wyziewy alkoholowe jej adoratorów. Zamiatała trenem sukni marmurową podłogę, prowadzona przez nietrzeźwych tancerzy.
Utwór się skończył, a zwinna orkiestra już zaczęła wygrywać rytmy kolejnego dzieła, jednak Sakura chciała pobyć chociaż chwilę sama, ulotnić się i ukryć przed ludźmi pod pretekstem poprawienia misternie ułożonych przez fryzjerki włosów. Sakura dygnęła i odwróciła się na obcasie, kierując się w stronę łazienek. Mijała wpatrzonych w nią mężczyzn, czuła na sobie ich wzrok, co ją niezmiernie krępowało. Przepychała się między tańczącymi parami, gdyż kobiety dworskie również były obecne na balu.
— Czy zatańczy pani ze mną, wasza wysokość? — usłyszała pytanie, tuż przy swoim uchu. Serce zatrzymało jej się na chwilę, omijając trzy uderzenia, gdy zorientowała się, do kogo należy ten głos. Odwróciła głowę, rozszerzając ze zdumienia oczy. Widziała zgiętego w ukłonie mężczyznę z wyciągniętą przed siebie ręką, oczekując na jej odpowiedź. Tak, jakby trzymał tego nieszczęsnego pączka, przeleciało przez myśli Sakury. Czarne włosy opadały mu na czoło, a spod bordowej jak jej suknia maski, łypało na nią z iskierką rozbawienia spojrzenie czarnych jak noc oczu. Sakura stanęła jak wryta, patrząc na ubranego w czarne szaty Sasuke. Podała mu dłoń, a srebrna bransoletka zaiskrzyła w świetle zwisających, kryształowych żyrandoli.
Zaczęli powoli, dostosowując rytm kroków do granego utworu, Sasuke prowadził królewnę podczas tańca, na co ta zaczęła się zastanawiać, gdzie nauczył się tak dobrze tańczyć. Objęła jego ramię, wpatrując się w jego oczy z nieskrywanym zaskoczeniem. Wirowali pomiędzy innymi tańczącymi parami, wywołując odgłosy zachwytu.
— Co ty tu robisz? — zapytała szeptem, przybliżając usta do jego ucha. Musiał się lekko schylić, gdyż był od niej wyższy, mimo że miała na sobie pantofelki na obcasie. Patrzyła, jak jego oczy się świecą, po czym sam nachylił się nad nią.
— Tańczę z najpiękniejszą panną na tym balu — odparł, na co Sakura się zarumieniła, przy okazji ciesząc się, że maska zakrywa jej twarz.
— Wiesz, że nie możesz tutaj być... — powiedziała, rzucając zaniepokojone spojrzenie w stronę ojca. Król Kizashi był jednak zajęty dyskutowaniem z jakimś pochodzącym z Kraju Wody oligarchą, dzięki czemu Sakura odetchnęła z lekką ulgą.
— Nie obchodzi mnie to — wyznał, przybliżając swoje ciało do jej. — Obchodzisz mnie tylko ty.
Sakura poczuła ciepło wypełniające jej podbrzusze i całe ciało. Wirowali nadal, mimo że orkiestra grała już następny utwór.
— Ojciec chce mnie wydać za tamtego człowieka — wyszeptała załamującym się głosem, wskazując śmiejącego się obywatela Kraju Wody. Sasuke jednak milczał, przez co Sakura poczuła się niepewnie.
— Dlaczego wczoraj tam cię nie było? — spytała Sasuke, mając na myśli las bambusowy. — Gdzie byłeś?
— Martwiłaś się? — spytał nonszalancko, obracając ją wokół własnej osi.
— Może — odparła, uśmiechając się lekko.
— Musiałem załatwić pewną sprawę — wyjaśnił, na co Sakura lekko się zaniepokoiła. Nie lubiła, kiedy ktoś miał przed nią sekrety, tym bardziej nie, jeśli tą osobą był on. Rzuciła na niego spojrzenie domagające się wyjaśnień. — Jest coś, co chcę przekazać twojemu ojcu.
Sakura zachłysnęła się powietrzem na wieść, że Sasuke chce rozmawiać z jej ojcem. Był on wygnany z zamku, a jego rodzina została stracona za domniemany spisek i zdradę stanu. Bała się, że gdy ujawni swoją tożsamość przed ojcem, to potraktuje go tak samo, jak Itachiego, Fugaku i Mikoto.
— Ale on może cię stracić — wyszeptała zaniepokojona. — Poza tym nie będziesz mógł z nim rozmawiać, jeśli nie wygrasz jutrzejszego turnieju rycerskiego — stwierdziła. Sasuke pokiwał głową, zaciskając uścisk dłoni na jej talii.
— Po to właśnie tu jestem — oznajmił.

*

Następne godziny Sakura spędzała na tańczeniu z innymi mężczyznami, gdyż nie mogła tańczyć tylko i wyłącznie z Sasuke i narazić go na zdemaskowanie. Cały czas jednak czuła na sobie jego wzrok, mimo że nie mogła wypatrzeć go w tłumie.

*

Turniej rycerski rozlegał się na błoniach przylegających do zamku. Uczestniczyło w nim około czterdziestu mężczyzn. Sakura siedziała na trybunach, stukając nerwowo obcasami o drewniany podest. Król wraz z królową siedział po ukosie od Sakury, na podwyższeniu. Obok królewny siedziała Ino, paplając jej do ucha. Sakura jednak tylko czekała, żeby ujrzeć swojego ukochanego.
Mężczyźni wychodzili na arenę, dedykując Sakurze swoje zwycięstwo, jednak, o ironio, przegrywali po kilku minutach, pokonywani przez silniejszych oponentów. Jedni się przedstawiali, inni milczeli, byli starsi i byli młodsi. Żaden z nich nie wzbudził zainteresowania Sakury.
Aż na scenie pojawił się on. Sakura wciągnęła z sykiem powietrze, przez co Ino rzuciła jej pytające spojrzenie, które jednak Sakura zignorowała. Dolną połowę twarzy miał zasłoniętą materiałową, czarną maską. Ciemne włosy falowały mu na wietrze, a spojrzenie czarnych oczu przepłynęło przez zgromadzony na trybunach tłum, w końcu zatrzymując się na Sakurze. Ukłonił się głęboko i posłał jej spojrzenie. Sakura zaczęła nerwowo skubać bransoletkę palcami, a jej oddech przyśpieszył.
Sasuke ubrany był w czarne spodnie, białą, luźną koszulę, sandały z odkrytymi palcami a w ręce trzymał długą katanę. W porównaniu do stojącego obok niego, wyższego o głowę, okutego w żelazną zbroję oponenta, Sasuke wyglądał lekko i elegancko. Sakura bała się jednak o niego, gdyż był podatny na obrażenia. Jedno machnięcie miecza olbrzyma obok i mógłby poważnie ucierpieć.
— Jestem nikim i nie mam domu — zaczął. — Jednak udowodnię królowi Kizashiemu, królowej Mebuki — skłonił się w stronę królewskiej pary — oraz ich pięknej córce Sakurze — przeniósł spojrzenie na młodą królewnę, która się zarumieniła — swoje utracone pochodzenie i imię. I zawalczę o rękę królewny — wykrzyczał.
Sakura dotknęła ręką policzka, czując, jak występuje nań ogromny rumieniec. Siedząca obok Ino Yamanaka poruszyła się niespokojnie, wychylając do przodu.
— Ja go chyba skądś znam — wyszeptała, patrząc pytająco na Sakurę, co ta jednak skwitowała delikatnym wzruszeniem ramion i wyprostowała plecy, patrząc z bijącym sercem na arenę.
— Zaczynajcie! — rozbrzmiał głos króla.
Stal zabrzęczała, gdy klinga długiej katany Sasuke oraz duży miecz dzierżony przez jego oponenta zetknęły się w powietrzu. Odskoczyli od siebie, wzbijając tumany kurzu. Wielkolud zaryczał i ruszył z szarżą na stojącego spokojnie Sasuke. Znajdował się już kilka metrów od Sasuke i uniósł ręce do góry, biorąc zamach. Sakurze serce podeszło do gardła i wychyliła się lekko, mając już zamiar wykrzyczeć jego imię. Gdy olbrzym był już przy samym Sasuke i gdy już jego miecz miał przeciąć go na pół, Uchiha kucnął, obrócił się wokół własnej osi i wymierzył końcówkę katany w szerokie plecy przeciwnika. Tamten opuścił miecz na ziemię i wraz z tym gestem rozległ się aplauz widowni. Sakura odetchnęła z ulgą i przyłączyła się do oklasków.
Z każdą kolejną walką, gula w gardle królewny rosła do większych rozmiarów. Sasuke walczył jeszcze około sześciu razy, jednak na jego twarzy nie było widać nawet krzty zmęczenia. Martwiła się o niego za każdym razem, gdy pojawiał się na arenie i czuła ulgę, kiedy wygrywał pojedynek. Wzbudził sympatię widowni, która tylko czekała na jego pojedynki, głośno bijąc brawo, gdy wchodził na arenę.
Po kilku długich godzinach turnieju, przerywanych przyjęciem obiadowym, przyszła pora na ostatni pojedynek. Sakura widziała, jak Sasuke się przygotowuje, zanurzając ręce w talku, by nie rozluźnił mu się uścisk rękojeści katany, którą chwilę wcześniej naostrzył. Miała ochotę zeskoczyć z trybun i podbiec do niego, uznając go zwycięzcą. Jego oponentem był równie młody blondyn, który także wygrał wszystkie dotychczasowe pojedynki. Sakura jednak nie zapamiętała imienia przeciwnika i patrzyła na arenę, marząc tylko o tym, aby Sasuke zwyciężył tę walkę.
Pojedynek się rozpoczął i dwójka wojowników przyparła na siebie, wymachując ostrzami, które przecinały powietrze ze świstem. Wymieniali się szybkimi ciosami, na przemian odskakując od siebie i walcząc w zwarciu. Pojedynek był wyrównany, żadna ze stron nie miała nad drugą widocznej przewagi. Na obydwu twarzach pojawiły się kropelki potu i obydwaj zaczęli głęboko dyszeć. Obchodzili się jak dzikie koty, wyczekując, aż przeciwnik popełni jakiś najmniejszy błąd. Sakura zamarła w oczekiwaniu na wynik walki, słyszała, jak ludzie krzyczą, piszczą i klaszczą, wiwatami wspierając swoich faworytów.
Po raz kolejny zderzyli się mieczami, jednak tym razem jedynie Sasuke odskoczył. Blondyn zatoczył się ze zmęczenia, co Sasuke wykorzystał, podbiegając do przeciwnika. Tamten jednak uśmiechnął się pod nosem i gdy Sasuke był w zasięgu jego ostrza, wyciągnął je przed siebie, celując w brzuch. To był podstęp!, pomyślała Sakura, zakrywając usta dłońmi. Chciała zamknąć oczy i nie patrzeć na porażkę ukochanego, jednak ten przejrzał fortel i błyskawicznie odskoczył, wymierzając końcówkę ostrza w szyję kucającego na ziemi blondyna.
— Zwycięża jegomość ubrany w czerń! — rozległ się krzyk.
Rozległy się gromkie brawa, które trwały kilka minut. Sakura podniosła się do pozycji stojącej i również klaskała w dłonie, uśmiechając się szeroko. Rzuciła spojrzenie w stronę ojca i matki, oni także bili brawo, będąc pod wrażeniem ostatniej walki. Złotowłosy oponent Sasuke podniósł się z kolan i wyszedł z areny, przez co na scenie został tylko zwycięzca. Sakura patrzyła na niego, a serce biło jej jak oszalałe.
— Czy zwycięzca chce coś powiedzieć? — rozbrzmiał głos jej ojca, króla Kizashiego.
Sasuke podszedł bliżej podwyższenia, po czym ukłonił się w stronę królewskiej pary. Po wyprostowaniu się zaczął krążyć po arenie, zdejmując z twarzy czarną maskę. Sakura zacisnęła pięści tak mocno, że aż pobielały jej kłykcie. Sasuke zdjął maskę i ukazał swoją przystojną, poważną twarz wszystkim obecnym na trybunach dworzanom. W końcu obrócił się do Kizashiego Haruno.
— Nazywam się Sasuke Uchiha — oznajmił doniośle, a przez zebrany na trybunach tłum rozległ się zaniepokojony szmer. Przypomnieli sobie sytuację sprzed dziesięciu lat. Niektórzy wstali, chcąc wyjść z trybun, jeszcze inni zaczęli gwizdać. Jeszcze chwilę wcześniej kibicowali mu, gdy walczył i był ich faworytem, a po jednym jego zdaniu i ujawnieniu tożsamości ich emocje zmieniły się o sto osiemdziesiąt stopni. Sakura patrzyła nerwowo to na Sasuke, to na króla. Ino szturchnęła ją w bok, rzucając jej pytające spojrzenie. Sakura pokiwała głową i przeniosła wzrok na arenę. Straż przyboczna króla spięła się, wysuwając na kilka centymetrów miecze z kabur. Król Kizashi uniósł rękę w uspokajającym geście.
— Gratuluję zwycięstwa, młody Uchiho — rzekł król. — Czy masz nam coś więcej do powiedzenia?
— Spędziłem dziesięć lat swojego życia, szukając dowodów na niewinność mojej określonej mianem zdrajców rodziny.
Przez trybuny rozległ się szept. Gwizdy ucichły i ci ludzie, którzy chcieli przed chwilą wyjść, stali teraz, patrząc się na arenę, czekając na dodatkowe atrakcje.
— Podróżowałem po całym świecie, ostatnie kilka lat spędzając w Kraju Wody — kontynuował, wyciągając gruby zwój z rękawa. — W tym zwoju — uniósł rękę do góry tak, aby każdy go zobaczył — są dowody na niewinność rodu Uchiha.
Sakura patrzyła zestresowana na ojca, który zmarszczył niebezpiecznie brwi. Była gotowa interweniować, gdy kazałby go stracić. Postanowiła jednak zaufać Sasuke i czekała na dalszy rozwój wydarzeń. Poczuła, jak Ino łapie ją za dłoń i mocno zaciska w pokrzepiającym geście. Sakura, mimo że milczała, była za to wdzięczna swojej kuzynce i przyjaciółce i żałowała, że nie powiedziała jej wcześniej o nim.
Zaciekawiony król posłał jednego z rycerzy do Sasuke, który stał nieruchomo, w ręce trzymając zwój. Okuty w żelazną zbroję wojownik odebrał zwój od Sasuke i odwrócił się na pięcie, maszerując w stronę króla. Nagle na trybunach zrobiło się tak cicho, jakby makiem zasiał. Sakura wstrzymała powietrze w płucach, mocniej ściskając dłoń Ino i z mocno bijącym sercem wpatrywała się na arenę. Rycerz dotarł do króla i z niskim ukłonem wręczył mu zwój. Król Kizashi rozwinął supełek ze sznurka i otworzył zwój. Napięcie było nie do zniesienia, każdy czekał na reakcję króla. Kizashi przejeżdżał wzrokiem po treści zwoju, co chwilę marszcząc brwi i sapiąc, a królowa Mebuki zerkała mu przez ramię na zwój, zakrywając twarz rozłożonym, pozłacanym wachlarzem.
— Według informacji zawartych w tym zwoju — rozbrzmiał głos Kizashiego, który uniósł dłoń do góry. Sakura zamknęła oczy, czekając na to, co powie jej ojciec. — Według tego zwoju, Uchiha zostali kozłami ofiarnymi spisku zorganizowanego przez Kraj Wody. Kraj Wody pragnął pozbyć się Uchihów, gdyż byli bliskimi współpracownikami korony oraz chcieli zająć ich miejsce. Są tu również informacje o sabotażach dowódców i kupców z Kraju Wody. Ostatnią informacją jest to, że obecny tutaj dyplomata Ao — król wskazał siedzącego po jego prawicy starszego, siwego i otyłego mężczyznę — specjalnie powziął wszystkie możliwe środki, by zdobyć rękę mojej córki, co prawie mu się udało, i przejąć władzę nad Krajem Ognia, rozpętując wojnę.
Przez tłum rozległ się szept zaskoczenia, a kandydat do ręki Sakury, Ao, zaczął wiercić się niecierpliwie na swoim miejscu. Nagle wstał i wymierzył ręką w stojącego na arenie Sasuke.
— To wierutne kłamstwa! — wrzasnął, coraz bardziej spanikowany. — Ten młokos tanimi środkami chce pozbyć się przeciwników! Widzieliście wszyscy, jak on walczył? To zabójca i zdrajca, tak samo jak i jego rodzina! Przeklęci Uchiha!
Sakura spojrzała na Sasuke, martwiąc się, że słowa Ao go dotknęły. Ten jednak stał niewzruszony, patrząc się na króla.
— CISZA! — Król ryknął i nagle zrobiło się tak cicho, że słychać było latające wokół muchy i komary. — O tym, czy to prawda, czy nie, zdecyduje rada po przesłuchaniu obojga i potwierdzeniu lub obaleniu informacji znajdujących się w tym zwoju. Straż, proszę zaprowadzić obydwoje do lochów!
Sakurę ze strachu o Sasuke oblały zimne poty. Podniosła się z ławki i już przepychała się między obecnymi na trybunach ludźmi, jednak napotkała spojrzenie Sasuke. Miała łzy w oczach i bała się o niego, jednak on ledwo zauważalnym gestem kiwnął głową, bez słów prosząc ją o zachowanie spokoju. Musiała mu zaufać.
— Za dwa dni, o tej samej porze, w tym samym miejscu, wszystko się wyjaśni — oznajmił król, wstając.

*

Sakura spędziła dwa rzeczone dni w stresie, strachu i niewiedzy. Nie posiadała dostępu do informacji o tym, co się dzieje z Sasuke i jak wyglądają postępy w przesłuchaniach. Miała przy sobie Ino, której opowiedziała o tym, jak go spotkała w lesie bambusowym i jak się wymykała z zamku, byle by tylko się z nim spotkać. Przyjaciółka przyjęła to z zaskoczeniem, jednak zrozumiała decyzję Sakury, o tym, by to przemilczeć.
Kiedy poszła do rodziców zapytać się o postępy, została odesłana z kwitkiem przez ojca, który powiedział, że niedługo o wszystkim się dowie i żeby była cierpliwa, jednak przychodziło jej to z trudem, gdy chodziło o Sasuke.
Nadszedł sądny dzień, w którym wszystko miało się wyjaśnić. Sakura pośpiesznie nałożyła na siebie fioletową suknię i przejrzała się w lustrze. Jej duże, zielone oczy były podkrążone, a jej twarz była nienaturalnie blada. Sakura przez ostatnie dwie noce mało spała, cały czas rozmyślając o ukochanym. Podpięła grzywkę, ukazując czoło i fioletowy romb, a resztę długich włosów spięła w niski kok. Nie lubiła nosić spiętych włosów, wolała mieć je rozpuszczone, jednak uznała, że w tym dniu mogą jej tylko przeszkadzać.
Nałożyła na nadgarstek srebrną bransoletkę i ruszyła szybkim krokiem na błonia, niesiona zniecierpliwieniem i troską. Ino ledwo za nią nadążała, co chwilę marudząc, że królewna idzie za szybko, jednak ta ją ignorowała, gdyż w tym momencie liczył się dla niej tylko on.
Kiedy znalazła się na trybunach, on już stał na arenie, w otoczeniu straży. Sakura zaniepokoiła się, jednak kilka metrów od Sasuke stał Ao, także otoczony wojownikami. Wyglądali na zmęczonych i niewyspanych. Na trybunach było jeszcze więcej ludzi niż w trakcie turnieju, zeszło się chyba całe okoliczne miasteczko, żądne sensacji.
Sakura usiadła na ławce i wwiercała spojrzenie w Uchihę, ten jednak nie spojrzał w jej stronę ani razu. Zastanawiała się, czy jej nie widział, czy po prostu nie chciał na nią patrzeć, co wywołało w niej niemały smutek. Złączyła ręce na kolanach, nerwowo skubiąc palcami srebrną bransoletkę. Po jakimś czasie w otoczeniu straży pojawił się król Kizashi i królowa Mebuki. Sakura zauważyła, że oni również nie wyglądali na wyspanych, jednak starali się to ukryć. Królewna jednak znała swoich rodziców i przed nią tego nie ukryli. Para królewska zajęła swoje miejsca i na trybunach zaległa cisza, pełna napięcia i oczekiwania na informację.
— Wszyscy tu zebrani pewnie zastanawiacie się, czy informacje zawarte w zwoju przekazanym przez Sasuke Uchihę były prawdziwe — zaczął król, patrząc na zebranych dworzan. — Nie będzie przedłużania.
Napięcie na trybunach było nie do zniesienia. Sakura wysunęła się z miejsca, czekając na dalsze słowa ojca. Stojący na arenie Sasuke i Ao również wydawali się zniecierpliwieni.
— Młody Sasuke Uchiha przekazał prawdziwe informacje — oznajmił Kizashi, a przez tłum rozległ się okrzyk zaskoczenia. Sakura poczuła, jak łzy nachodzą jej do oczu. Odetchnęła z ulgą i spojrzała na Sasuke, który dalej stał niewzruszony i pewny siebie. Ao poruszył się niespokojnie. — Kraj Wody planował tę intrygę od długiego czasu, powoli i stopniowo osiągając swój cel. Pragnęli przejąć władzę nad Krajem Ognia, poślubiając moją córkę, królewnę Sakurę i rozpętując wojnę — powiedział. — Chcę, aby każdy zebrany tutaj wiedział, że oczyszczam Sasuke Uchihę z zarzutów, które na nim ciążyły, przywracam mu jego dobre imię i pełnię praw obywatelskich! Zdrajcę Ao wyprowadzić i wygnać z kraju!
Rozległy się wiwaty, które król jednak powstrzymał uniesieniem lekko dłoni.
— Moim największym błędem było stracenie rodziny Sasuke, jednak nie mogę cofnąć swojej decyzji. Byli oni lojalni do samego końca, ukazując prawdziwe i szczere serca. Młodzieńcze — zwrócił się do Sasuke — za twoje poświęcenie w dojściu do prawdy i zapobiegnięcie rozpętaniu wojny, jako król, spełnię twoje jedno życzenie.
Tłum wraz z Sakurą zamarł, w oczekiwaniu na jego decyzję.
— Moim jedynym życzeniem jest to, żeby poślubić królewnę Sakurę Haruno — spojrzał jej prosto w oczy, a ona poczuła, jak serce chce jej wyskoczyć z piersi. Zakryła usta dłońmi i rozszerzyła ze zdumienia oczy. — Pokochałem ją szczerze i pragnę zdobyć jej rękę.
Przez tłum rozległ się okrzyk zdumienia. Ino coś mówiła do Sakury, ta jednak nic nie słyszała, widziała tylko patrzącego się na nią z dołu Sasuke. Sakura przeniosła wzrok na królewską parę, Mebuki wachlowała zaczerwienioną twarz wachlarzem, a ojciec zamarł zaskoczony życzeniem Sasuke. Wstał z miejsca i wymienił spojrzenie z królewną.
— Sakuro Haruno, moja droga córko, jak się odniesiesz do słów wypowiedzianych przez tego oto młodzieńca?
Serce biło jej jak oszalałe, a łzy płynęły po policzkach. Suknia nagle zaczęła ją strasznie uciskać, przez co jej oddech był urywany, krótki. Wstała, a jej nogi były jak z waty, jednak wyprostowała się i popatrzyła na wpatrzonego w nią Sasuke.
— Dzielę pragnienie Sasuke Uchihy — zaczęła. — Również go pokochałam i chcę oddać mu swoją rękę i serce.
Patrzyła jak Sasuke uśmiecha się do niej, mrużąc oczy. Nie liczyło się dla niej nic innego, oprócz niego, jakby cały świat wokół przestał istnieć. Zaczęła przeciskać się między zebranymi, schodząc w dół po schodach, do areny. Stał na piaszczystym podłożu, wpatrując się w nią z uśmiechem. Uniosła lekko suknię, by nie krępowała jej ruchów i coraz szybkim krokiem szła w jego stronę, pod koniec biegnąc. Wskoczyła w jego ramiona, a on objął ją mocno, tuląc jak największy swój skarb. Wtuliła głowę w jego klatkę piersiową, a on wdychał słodki zapach jej włosów.
— Kocham cię — wyszeptała, czując spływające po policzkach łzy. Gdzieś w oddali słyszała brawa i aplauzy. Nawet fanfary wygrywały doniosłe melodie na ich cześć.
— Ja też cię kocham, Sakura — odparł niskim głosem i złożył na jej ustach pocałunek, na który czekali ponad dziesięć długich lat.

*

Mawiono, że wesele było tak huczne, że trwało trzy dni i trzy noce. Mawiano też, że królewna Sakura Haruno wyglądała w skromnej, białej sukni jak anioł, który zstąpił na ziemię. Wybranek jej serca, Sasuke Uchiha, wzbudzał jęki zachwytów i był na ustach każdej dworskiej kobiety, które chciały być na miejscu królewny i wyjść za tak przystojnego i dobrego mężczyznę.
Jakiś czas później wspólnie rządzili Krajem Ognia, a ich decyzje i prowadzenie państwa były określane mianem najbardziej mądrych i sprawiedliwych w całej historii kraju. Królewska para doczekała się trójki potomstwa, mieli dwóch chłopców i córkę, a dzieci były ich oczkiem w głowie. Historia ich miłości była opowiadana przez małe dziewczynki, marzące o tak silnym uczuciu, które zrodziło się w tej dwójce. Pewnie zastanawiacie się, co więcej można o nich powiedzieć?
Żyli długo i szczęśliwie.



***

Banshee: Jestem zaskoczona, bo zwykle piszę krótkie rozdziały, a tu wyszły aż 22 strony :o Gdyby tylko magisterkę pisało mi się tak szybko, jak to, ech... :D Dajcie znać w komentarzu, co sądzicie o tej jednopartówce, będzie mi bardzo miło :)

6 komentarzy:

  1. Kocham! Nietypowe, SasuSaku i jakie długie! Naprawdę świetnie się to czytało :) No i happy end! Kocham!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za komentarz, bardzo mi miło i cieszę się, że się spodobało! :)

      Usuń
  2. To taka bajeczka... powiem Ci szczerze, że już na początku zrobiło mi się przykro, że podeszłaś do tego w taki sposób. Historia ma na tyle dobry potencjał, że dobra baśń dla dorosłych by z tego była. Z odrobiną grozy, zaskoczenia itd.
    A tak to według mnie jest czymś dla dzieci XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zatęskniło mi się za bajkami opowiadanymi przez babcię i wyszło takie cuś :x :D

      Usuń
  3. W pierwszym momencie pomyślałam, ale będzie z tego przewidywalna bajka! Jednak w miarę czytania apetyt rósł :)
    Czytało się to opowiadanie wyjątkowo miło (nawet jeśli można było się domyślić części wydarzeń) i lekko. Ech, no kto nie tęskni za tymi księżniczkowymi bajkami, no kto nie chciał być królewną, no kto, ja się pytam?! :D
    Dla mnie to opowiadanie ma duży plus - można było powrócić do czasów dzieciństwa! Jest to oryginalny pomysł, nie kojarzę bym się z takim SasuSaku zetknęła, a różnych przeczytanych opowiadań na koncie o tej tematyce mam. Zupełnie mi to nie przeszkadza, jak tu ktoś wyżej napisał, że nie jest to wersja dla dorosłych - takich przecież można znaleźć pełno, tzn. praktycznie wszystkie inne historie ss są w mniejszym lub większym stopniu dla dorosłych, a ktoś musi też nakarmić wewnętrzne dziecko!
    Także gratuluję! I tak, czekałam na ten happy end :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie! Każdy czasem z nas ma ochotę wrócić do czasów dzieciństwa, tym bardziej umieszczając tam swoją ulubioną parkę.
      Bardzo dziękuje za miły komentarz <3

      Usuń